poniedziałek, 17 września 2007

Rafał Źemkiewicz


W przeciwieństwie do większości swych rywali z "Gazety" i Partii Demokratycznej, Rawan nigdy o tym nie zapominał. Milczał, krzywiąc ze złością usta, gdy tamci zachowywali się tak, jakby ich kawiarnia była całym światem, i jakby sympatię tłumu można było pozyskać zagraniami, których wyuczyli się na towarzyskich herbatkach. Gdy dawali upust swojemu zarozumialstwu i pysze, zrażając do siebie niepotrzebnie i Procuratora, i Heroda, i wyborców. Widział ich błędy, ale nie miał fizycznej możliwości skorzystać z tej wiedzy. -
Rafał Źemkiewicz, Pajęczyna

Pierwszy clownie IV RP, nawet nie wiesz jak bardzo pogrążyłeś się w otchłani chujowizny. I nie chodzi mi tylko o ten uśmiech-grymas debila, z którym lansowałeś się na antenie TVP tak skutecznie, że oglądalność twojego programu już w pierwszym miesiącu nie było w stanie podnieść się z dna. Przede wszystkim ukrywasz swoją miłość do pederastii, która wychodzi z ciebie, kiedy z okna nocnej taksówki wypatrujesz dających za pięć zeta dupy dwunastolatków na Dworcu Centralnym. Tak, kurwo, wiemy o tobie wszystko! Pierwszy raz śpuściłeś się ojcowi Felkowi na habit w wieku 12 lat, kiedy wziął twojego chuja do ręki i namiętnie masował podczas spowiedzi.

Próbowałeś to odreagowywać swoimi zjebanymi opowiadaniami science-fiction, które miały ukryć ten fakt w twojej biografii poprzez mamienie czytelników zepsutymi światami. Ale tak naprawdę hodowałeś w ten sposób swój zepsuty mózg, podglądałeś małe dziewczynki wracające ze szkoły przez lornetkę i waliłeś konia myśląć o kolejnym, chujowym felietonie w Newsweeku. Nawet nie wiesz, jak kiepski masz styl. Pawian po jednym bluncie napisałby coś ambitniejszego. Towje kiepskie analizy idealnie pasują do poziomu twoich protektorów. Mieszanka pretensjonalności, niespełnionej ambicji i braku podstawowych umiejętności warsztatowych, które dzięki twoim kolegom cwelom stały się wyznacznikiem polskiej krytyki.

Tak naprawdę nie wskakujesz nawet powyżej poziomu dupy, pajacu. Bujasz się w tym swoim pseudo prawicowym chlewie nie mając pojęcia czym żywi się prawdziwie dumna i wysoko wyniesiona jednostka. Jesteś zaledwie chłopcem sprzątającym sracz, po tym jak obsrali go giganci. Nie potrafisz nawet zadowolić kobiety, chuj ci opada i przed oczami staje ponownie ojciec Felek. Chciałeś bardzo obciągnąć Januszowi Korwinowi-Mikke, ale odrzucił cię bo nawet tego nie potrafiłeś zrobić dobrze.

Kochasz Kolibra, co? Banda pseudo liberalnych konserwatystów, którzy o libertarianizmie chuja wiedzą, a gdyby przyszedł wolny rynek, pierwsi posraliby się w gacie. Dobrze jest jednak prezentować pewną pozę, co? Grupa daje siłę, szczególnie jeśli w wymiarze indywidualnym jest się nikim. I na chuj ci te setki publikacji w znanych tygodnikach, skoro każda z nich nadaje się jedynie do kosza na śmieci. O braku poczucia humoru już nawet nie ma co wspominać. Wychowałeś się chyba na "Kapitanie Klossie" i "Czterech Pancernych" marząc o dużym czołgu w sypialni i plastikowej Marusi.

Do tego wszystkiego nawet nie potrafisz celnie ripostować, kiedy tylko otwiera się ta twoja kwadratowa morda, wylatuje z niej syf. Jedyne co z tobą można zrobić, to zajechać cię pedale na patencie. Nadajesz się idealnie do skansenu, gdzie mógłbyś sobie postać pomiędzy grabiami i łopatą. Może chociaż przy nich zyskałbyś jakąś wiejską jakość zamiast ciągle śmierdzieć na widoku normalnych ludzi.

czwartek, 13 września 2007

Agnieszka Dorotkiewicz


Żyjemy też w stanie wojny. Poza miejskim życiem i malowaniem paznokci jest też okrucieństwo i zło - i to w różnej skali: od ludobójstwa po prywatne inferna. Warszawski dobrobyt jest względny, bo ogranicza się do ulicy Marszałkowskiej, i to też niecałej. Po wyjściu z H&M wchodzi się w podziemia, gdzie wątłe staruszki sprzedają serbską maść na łuszczycę. - Agnieszka Dorotkiewicz w wywiadzie dla Gazety Wyborczej


W zasadzie to aż przykro cokolwiek dodawać do tego kim już jesteś. Bo to, że jesteś marną grafomanką, pokraczną i zepsutą szmatą z kaloszem w dupie, to chyba już wiesz. Co tu dużo mówić, rodzice pokarali cię swoim nędznym spotkaniem, a ty sama jesteś zaschniętą sraczką w ich bagażniku - wynikiem ich karygodnej nieodpowiedzialności.

Ale że litość jest cechą słabych ludzi, chcielibyśmy ci wydymana żabo przypomnieć o tym, że są na świecie ludzie, którzy nienawidzą cię jeszcze dodatkowo za twoją bezdennie chujową twórczość. Tak, potrafią to powiedzieć inaczej niż kisząca się we wspólnym szambie klika warszawskich pseudokrytyków literackich - wyważonych i politycznie poprawnych, pospolitych lachociągów, obciągających sobie grupowo rano i wieczorem.

Zawsze chciałaś być ich pożywką, prawda? Jak jakaś pierdolona bakteria! Zawsze chciałaś przeczytać gdzieś swoje nazwisko i myśleć o sobie jak o kurwa artystce. Ten cel osiągnęłaś, ale jak powiedział Pyrrus - Jeszcze jedno takie zwycięstwo i będziemy zgubieni. Napiszę ci to jednak kurwo kolokwialnie: będziesz moczyła sie ze swoją twórczością w dupie. Dodatkowo, wydając po zaplanowanej znajomości z pewną młodą pisarką swoje książki, obnażyłaś najbardziej zgniłą część siebie - zostałaś striptizerką i kurwą z piękną grzybicą pizdy, którą każdy powinien zobaczyć i podziwiać.

Czy ty obleśna lampucero wiesz w ogóle, jak żałosne jest czytanie twoich metafor ciosanych siekierą? Czy ty wiesz, że wysiłek jaki wkładasz w budowanie swojego autorytetu wyciska pot na czole twoim czytelnikom? Czy ty wiesz, że czytając te syfiaste wypociny słyszę jak pierdzisz z wysiłku przy ich tworzeniu i niemal pęka ci dupa? To, co jednak odnosi się do poetyckiej strony twojej twórczości, jest zupełnie inne w przypadku jej strony - użyjmy tego słowa - intelektualnej.

Szafowanie przez ciebie nazwiskami nie przesłania mi do chuja wafla tego, ze twoja kompetencja filozoficzna jest zerowa. To, że nie rozumiesz skurwiałych postmodernistów widoczne jest gołym okiem. Jesteś uosobieniem nędzy i uwstecznienia polskiej kultury - odwołujesz się do rzeczy, które w krajach, gdzie istnieje jakikolwiek poziom sztuki, dawno zostały podarte i porzucone po drodze do szukania nowych środków wyrazu.

W bezdennie słaby sposób tworzysz swoje fabuły, które od zawsze wypełniały kartony w każdym polskim kiosku na dworcu czy przystanku autobusowym. Różnica poziomu jest taka, że te pierdolone romanse z serii H, są przynajmniej czytelne dla imbecyli i zabijają bolesne sekundy ich nędznych żywotów. Twoje książki to zaś gówniany i pretensjonalny bełkot - próba zostania kimś szmato, kim za chuja nigdy nie będziesz.

Przykro mi, że nie masz chłopaka i że masturbujesz się nocną lampką, że masz zajęczą wargę oraz krzywy i tępy ryj mastodonta. Ale o ile można ci doradzić w takiej sytuacji - nie staraj się być znana, a już bynajmniej nie z tego, do czego nie jesteś stworzona. Jeb się lepiej w samotności, przynajmniej nie zakłócisz naszego wrażliwego poczucia estetyki!

wtorek, 11 września 2007

George W. Busz


Obiecuję, że wysłucham tego, co zostało tu powiedziane, pomimo tego że mnie tam nie było. - George W. Busz na President's Economic Forum w Waco, w Texasie, 13. 08. 2002


Zacznijmy kurwo od twojego starego. Nie dość kurwa, że wygląda jak wypłosz z burdelu dla dzieci z wodogłowiem wyciągnięty, to co gorsza miał wyjątkowo słabe pomysły. Taki Nowy Porządek Światowy dla przykładu. W zasadzie cieżko jest powiedzieć czy twoja babcia, a jego stara jakaś popierdolona była na odkurzanie, ale napewno twój zjebany stary usłyszał taką dyrektywę tyle razy, że coś mu się na banię rzuciło i kurwa chciał zrobić porządek wcześniej. Niestety w Ameryce do policji nie przyjmują delikatnych pizd z dobrych domów, więc musiał zostać szmatą-politykiem, dziwką zwykłą w sensie.

Szmata musi dawać się ruchac każdemu, więc twojego starego wyjebał z przyjemnością w dupę prezes Texaco Inc., co pozwoliło mu urodzić analnie pokracznego, małego kurdupla, którego nie wiadomo dlaczego nazwał swoim imieniem!

Kurwa, nie znałeś się nigdy chuju na jazzie, gotowaniu ani na ekonomii, więc postanowiłeś lizać dupę nauczycielowi z historii, któremu obciągałeś po lekcjach w szkolnym kiblu. Od tego powiększył ci sie głupi uśmiech, jakby nie dość było tego, że i tak urodziłeś się debilem. Wprawdzie na studiach w pedalskim Yale jechałeś z Johnem Kerrym ledwo na trójach, ale kto chuja obciąga, ten na sesji wyciąga.

Dalej twoja kariera potoczyła się już w szybszym tempie. Waliłeś się po kiblach Kongresu z młodymi, republikańskimi gejami, którzy doceniali smak twojej młodej, jędrnej dupki i wzdychali, że warto byłoby cię mieć bliżej. W końcu kosmici wszczepili ci chip, dzięki któremu mogłeś się jebać i nie czuć zdarcia dupy. Cały świat chciałeś zajechać na tą antenkę, ale wujek Osama stwierdził, że szybciej rozjebie ci dupę swoim nowym czołgiem. Nie mogłeś się pogodzić z tym, że jakiś gej z Arabii Saudyjskiej chwali się większym chujem niż ty (choć obydwoje macie kurwa pryszcze zamiast pał!), więc stwierdziłeś, że pokażesz na co stać geja-kowboja-jedzącego-pudding i rozjebiesz sobie dla przyjemności dwie wieże w Nowym Jorku, które zawsze cię wkurwiały, bo nie podawali tam w restauracji steków. Wybaczylibyśmy ci jeszcze ten debilizm, gdybyś potrafił obsłużyć komputer, ale ty nawet nie kumasz do czego w furze służy pedał gazu!

A tutaj dwa prezenty dla wielbicieli twojej twórczości:


poniedziałek, 10 września 2007

Witajcie kurwy!



Witajcie lampucery i pedały!
Wszystkie kurwy zostaną dobrze wyruchane!